Wielka zapowiedź kina autorskiego w 2024 roku

Po rocznej przerwie wracam z moją subiektywną zapowiedzią najbardziej oczekiwanych filmów nadchodzącego roku, skupiając się na autorach zwykle pokazujących swoje dzieła na festiwalach (choć będzie kilka wyjątków). Bardzo lubię przygotowywać ten artykuł, bo choć wymaga on ogromnego nakładu pracy, to mam wrażenie, że jest pożyteczny zarówno dla mnie, jako że podczas researchu sam dowiaduje się sporo rzeczy, jak i polskojęzycznych kinomanów - trudno natrafić na wyczerpującą zapowiedź nadchodzącego roku w polskim internecie, a i w angielskim jest takich artykułów niewiele i zwykle ukazują się dopiero w styczniu. Używając różnych kanałów informacji i źródeł starałem się stworzyć listę, na której znajdą się filmy mający faktycznie realne szanse na debiut w 2024 roku. Niemniej oczywiście nie da się uniknąć pomyłek i mając na uwadze niespokojne czasy, w których żyjemy i niedawno zakończony strajk aktorów, który wpłynął na przebieg wielu produkcji, trzeba liczyć się z tym, że nie wszystkie tytuły z poniższej listy ostatecznie zadebiutują w nadchodzących miesiącach. 

Zanim przedstawię 60 najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów, należy wspomnieć o kilku autorach, którzy planują zacząć produkcję w najbliższych miesiącach, ale najpewniej nie wyrobią się, by zdążyć z premierą przed końcem 2024 roku. A są to projekty Paula Thomasa Andersona, Quentina Tarantino, Todda Haynesa, Hala Hartleya, Jima Jarmuscha, Noaha Baumbacha, Kathryn Bigelow, Richarda Linklatera, Lynne Ramsay, Jordana Peele'a i Bena i Josha Safdie.

I jeszcze kilka wyróżnień dla dzieł, które powinny być gotowe, ale nie zmieściły się w mojej złotej 60: "Rumours" (Guy Maddin), "The Student" (Ali Abassi), "Dry Leaf" (Alexandre Koberidze), "Spectateurs!" (Arnaud Desplechin), "Oh, Canada" (Paul Schrader), "Seven Seils" (Atom Egoyan), "All We Imagine As Light" (Payal Kapadia), "Death and the Maiden" (Adina Pintilie), "No Beast So Fierce" (Burhan Qurbani), "Wizards!" (David Michod), "Quand vient l'automne" (Francois Ozon), "Enterre Seus Morto" (Marco Dutra), "La Cocina" (Alonso Ruizpalacios).

A teraz przejdźmy już do tych najbardziej przeze mnie oczekiwanych:


60. "La Tour de Glace", reż. Lucile Hadzihalilovic 

Znana z kina francuskiej ekstremy reżyserka, której twórczość polscy widzowie mogli bliżej poznać na jednej z ostatnich edycji Nowych Horyzontów, powraca z nowym filmem, w którym zagra Marion Cotillard, występująca też w debiucie Hadzihalilovic - "Niewinności". Akcja będzie się toczyć w latach 70. i podąży za Jeanne, nastolatką, która ucieka z sierocińca położonego w górskiej wiosce. Ucieka do Paryża w pogoni za marzeniami i dogodnym życiem. Znajduje jednak schronienie w miejscu, gdzie odbywają się zdjęcia do "Królewny Śnieżki". Gwiazda filmu, Cristina, bierze Jeanne pod skrzydła, w której widzi młodą siebie. Dynamika relacji kobiet odzwierciedli tę z "Królewny Śnieżki"...film ma zawierać elementy fantastyczne, a estetyką przypominać dzieła George'a Meliesa. Poetyka Hadzihalilovic co prawda nie jest mi najbliższa, niemniej obsada jak i tematyka sprawia, że czekam.



59. "Henrico’s Farm", reż. Lav Diaz

Każdy film Lava Diaza to wyjątkowe doświadczenie, choćby ze względu na ich metraż. Wygląda na to, że również w przypadku "Henrico's Farm" filipiński reżyser nie oszczędzi widzów, serwując im 6-godzinne dzieło. Film opowie o 65-letniej Lailani odwiedzającej rodzinne Filipiny po raz pierwszy od 30 lat. Podczas podróży zatrzymuje się jednak w Singapurze gdzie skonfrontuje się z traumą związaną ze śmiercią syna i lękami przed powrotem do domu.  Cel: Berlinale



58. "Those Who Find Me", reż. Dea Kulumbegashvili

Świat poznał Deę Kulumbegashvili podczas pandemii, gdy najpierw jej "Początek" został wyselekcjonowany przez Festiwal w Cannes, który ostatecznie się nie odbył, a potem San Sebastian nagrodziło go Złotą Muszlą. "Those Who Find Me" jest projektem, nad którym Gruzinka zajmowała się od ponad trzech lat opowiadać będzie o ginekolożce pracującej w jednym szpitalu prowincjonalnego miasteczka w Gruzji, która jest bezwarunkowo oddana swoim pacjentom, nawet jeśli oznacza to przekroczenie granic prawnych lub społecznych (np. pomaganiem kobietom w aborcji). Prawa do filmu posiada czołowa firma produkcyjna Goodfellas (poprzednio Wild Bunch). Cel: Cannes.



57. "The Sparrow in the Chimney", reż. Ramon & Silvan Zürcher

Nowy film braci Zurcherów, autorów chwalonej "Dziewczyny i pająka" (znalazł się w TOP10 rankingu "Cahiers du Cinema" za rok 2022) wydaje się być gotowy do premiery na najbliższym wielkim festiwalu i będzie opowiadał o dysfunkcjonalnej rodzinie. Karen (Maren Eggert) i Markus (Andreas Dohler) żyją z dziećmi w mieszkaniu rodziców. Siostra Karen - Jule wybiera się z rodziną na urodziny Markusa gdzie atmosfera zmieni sie w prawdziwe piekło. Po braciach Zurcherach można z pewnością oczekiwać wysmakowanego, formalnie ambitnego dzieła, miejmy nadzieje, że taki właśnie będzie ich nowy utwór. Cel: Berlinale.




56. "O sole mio", reż. Christopher Honore 

W sierpniu tego roku zdjęcia do swojego kolejnego, już piętnastego, pełnometrażowego filmu zrealizował Christopher Honore. W obsadzie znakomita nazwiska: Catherine Deneuve, Chiara Mastroianni, Melvile Poupaud, Nicole Garcia. I choć nie wiadomo o czym dokładnie traktować będzie dzieło Francuza to patrząc na jego poprzednią twórczość, możemy być niemal pewni, że poruszy on tematy młodości, seksualności czy rodziny. Jeśli film będzie gotowy, spodziewamy się premiery na festiwalu w Cannes.




55. "Juror #2", reż. Clint Eastwood

93-letni reżyser jest coraz bliżej skończenia prac nad swoim prawdopodobnie ostatnim projektem, które mocno zakłócił, na szczęście już zakończony,  strike SAG-AFTRA. Bohaterem "Juror #2", będzie przysięgły w procesie o morderstwo (Nicholas Hoult). Kiedy uświadamia sobie, że to on doprowadził do śmierci ofiary, staje przed dylematem: pokierować ławą przysięgłych w taki sposób, aby prawda nie wyszła na jaw, czy ujawnić to, co wie, i wydać się w ręce wymiaru sprawiedliwości. Eastwood jest jednym z najszybciej pracujących reżyserów w Hollywood (co potwierdza jego bogata filmografia), więc spodziewam się, że film będzie gotowy w ciągu kilku miesięcy. Cel: Cannes
 



54. "Parthenope", reż. Paolo Sorrentino

W czerwcu w Neapolu, miejsce miały zdjęcia do nowego filmu Paola Sorrentina, który ma być swoistym listem miłosnym do rodzinnego miasta reżysera. Historia rozpocznie się w roku 1950 i trwać będzie do dzisiaj. Skupi się ona na bohaterce "Parthenope", której życie ucieleśnia pełen repertuar życia ludzkiego. Będzie to dziesiąty pełnometrażowy film włoskiego twórcy, początkowo ulubieńca Cannes, ostatnio (w przypadku "Ręki Boga" i "Młodego Papieża") częściej zapraszanego do Wenecji. Cel: Wenecja.




53. "Minghun", reż. Jan P. Matuszyński

Wiosną tego roku ruszył zdjęcia do kolejnego filmu Jana P. Matuszyńskiego, znanego polskim widzom z "Ostatniej Rodziny" i "Żeby nie było śladów". Jest to międzynarodowa produkcja. W roli głównej zobaczymy Marcina Dorocińskiego, który w filmie wciela się w rolę Jurka. Jego bohater po stracie córek decyduje się wyprawić wraz z teściem (Daxing Zhang) chiński rytuał "minghun", znany jako "zaślubiny po śmierci". Sam reżyser określa film jako „historię mierzenia się mężczyzny z traumą". Biorąc pod uwagę marcową datę premiery w Polsce, spodziewamy się debiutu na festiwalu w Berlinie.




52. "The Outrun", reż. Nora Fingscheidt

Nazwisko Nory Fingscheidt utkwiło w pamięci wielu kinomanów po tym gdy na Berlinale w 2019 zaprezentowała swój debiutancki film "Błąd systemu", który też okazał się trampoliną do kariery młodej Heleny Zengel (potem u boku Toma Hanksa w "News of the World"). Świetną wiadomością zatem jest to, że Fingscheidt szykuje nowy film, tym razem o większej skali i z gwiazdorską obsadą (Saoirse Ronan, Jack Lowden). "The Outrun" będzie adaptacją uznanej książki Amy Liptrot o tym samym tytule i opowie o wracającej z odwyku alkoholiczce (przywołana wcześniej Ronan), której wspomnienia z dzieciństwa łączą się z niedawnymi, pełnymi wyzwań wydarzeniami, które skierowały ją na ścieżkę wyzdrowienia. Film znalazł się w programie nadchodzącego festiwalu w Sundance.




51. "Sentimental Value", reż. Joachim Trier

Kolejny film Triera opowie o aktorce Norze (Renate Reinsve) i jej siostrze Agnes, które opłakują stratę matki. W pewnym momencie do ich życia po długiej przerwie wraca ojciec, kiedyś uznany reżyser. Napisał scenariusz do filmu, który ma być jego powrotem do chwały i obsadził w nim swoją córkę - Norę, która jednak stanowczo mu odmawia, zamiast tego podczas jednej z jego retrospektyw znajduje uznaną aktorkę, której wręcza rolę. Realizacja filmu okazuje się szansą na pojednanie z córkami...poprzedni film Triera - "Najgorszy człowiek na swiecie" okazał się jednym z hitów festiwalu w Cannes, także niecierpliwie czekamy na najnowszą kolaboracje tego reżysera z Renate Reinsve.




50. "Black Tea", reż. Abderrahmane Sissako

Długo oczekiwany projekt autora nominowanego do Oscara „Timbuktu” to historia miłosna o kobiecie z Wybrzeża Kości Słoniowej, która na ślubnym kobiercu niespodziewanie odmawia małżeństwa i emigruje do Azji, gdzie nawiązuje romans ze znacznie starszym Chińczykiem. Filmu oczekujemy od dobrych paru lat, mówiło się, że być może zagości w zeszłym roku w Cannes, ale tak się nie stało. Mauretańczyk jest jednak bardzo istotną postacią autorskiego kina z Afryki i jeśli jego film będzie gotowy, to z dużym prawdopodobieństwem zadebiutuje on w Cannes, gdzie wcześniej przedstawiał dwa swoje filmy: "Timbuktu" (2014) i "Czekając na szczęście" (2003). Z drugiej strony, coraz więcej mówi się o jego możliwej premierze na Berlinale 2024.




49. "Limonov: The Ballad of Eddie", reż. Kirill Serebrennikov

Projekt pierwotnie wyreżyserować miał Paweł Pawlikowski, ale ostatecznie zrezygnował mówiąc, że postać Eduarda Limonova nie jest dla niego wystarczająco interesująca by się tym zajmować. Film trafił więc w ręce rosyjskiego twórcy Kirilla Serebrennikova ("Lato", "Gorączka"). Będzie to biopic o enfant terrible rosyjskiej polityki, wielkiego krytyka Władimira Putina, ale też pisarza, aktywisty. W postać wcieli się Ben Whishaw. Serebrennikov jest bardzo lubiany w Cannes, gdzie debiutowały jego trzy ostatnie filmy (dodajmy, wszystkie w konkursie głównym). Cel: Cannes.




48. "Youth: Part Two", reż. Wang Bing

Zaprezentowany w Cannes "Youth (Spring)" był dla wielu prawdziwym testem wytrzymałości. Ponad 210-minutowy dokument był rejestracją monotonnej pracy młodych Chińczyków w zakładach krawieckich i ukazaniem braku perspektyw na inne życie zawodowe. Gdy wydawać by się mogło, że w tak długim metrażu Wang Bing wyczerpał już temat, okazało się, że "Youth (Spring)", było tylko pierwszą częścią trylogii. Trudno powiedzieć kiedy możemy spodziewać się kolejnej części, niemniej Wang Bing mówił o roku 2024 jako dacie docelowej. Cel: Berlinale




47. "Vivre, mourir, renaitre", reż. Gael Morel

Jak to często bywa u Francuzów, często łączą oni aktorstwo z reżyserią i Gael Morel jest tego najlepszym przykładem. Aktor znany ze wspaniałych "Dzikich Trzcin" jest też rozpoznawalnym twórcą i zdążył już odwiedzić raz festiwal w Cannes z filmem "Apres Lui" (gwiazdą dzieła była Catherine Deneuve). Fabuła jego nowego filmu rysuje się jako trójkąt miłosny pomiędzy Emmą, Cyrylem i Sammym. Relacjom młodych ludzi przeszkodzi jednak pojawiący się pod koniec ubiegłego wieku wirus AIDS, który sprawi, że los każdej z postaci przybierze nieoczekiwany obrót. Cel: Cannes




46. "The Brutalist", reż. Brady Corbet

Wracający po dzielącym publiczność "Vox Lux", Brady Corbet przygotowuje nowy film z gwiazdorską obsadą (Adrien Brody, Felicity Jones, Joe Alwyn). The Brutalist ma być kroniką 30 lat życia wizjonerskiego architekta László Totha i jego żony Erzsébet, którzy uciekają z powojennej Europy, aby odbudować dziedzictwo i być świadkami narodzin współczesnej Ameryki. Jednak ich życie zmienia na zawsze tajemniczy i zamożny klient. Produkcja przechodziła w ostatnich latach sporo turbulencji, dość powiedzieć, że całkowicie zmieniła się obsada w stosunku do tej, która miała realizować zdjęcia w 2021 roku. Wydawało się, że projekt może umrzeć, ale na szczęście wiosną tego roku produkcja w końcu ruszyła. Cel: Wenecja.




45. "Hot Spot", reż. Agnieszka Smoczyńska

W lutym tego roku dostaliśmy informację, że paryska firma produkcyjna Petit Firm zakupiła prawa do nowego, planowaego od kilku lat, filmu Agnieszki Smoczyńskiej. Osadzona w niedalekiej przyszłości akcja będzie podążać za śledzczym i młodej kobiecie, których zadaniem będzie rozwikłanie zagadki moderstwa popełnionego w obozie dla uchodźców. Sama reżyserka opisuje film jako amalgamat horroru, science-fiction anty-detektywistycznej historii Autorem scenariusza „Hot Spot” jest Robert Bolesto ("Hardkor Disko”, "Ostatnia rodzina”), a producentami Klaudia Śmieja-Rostworowska i Christos V. Konstantakopoulos. Cel: Cannes




44. "The Shrouds", reż. David Cronenberg

David Cronenberg w wieku 80 lat pracuje szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Zaledwie dwa lata po canneńskiej premierze "Crimes of the Future", kanadyjski twórca może powrócić na Croisette ze swoim najbardziej osobistym, nawiązującym do śmierci żony reżysera, dziełem - "The Shrouds". Gwiazdą dzieła będzie Vincent Cassel, który wcieli się w postać niejakiego Karsha, wynalazcy, biznesmena i wizjonera, działającego w branży pogrzebowej, który niespodziewanie zostaje wdowcem. Jego firma ma właśnie wystartować na międzynarodowych rynkach, a świat zobaczyć jego nowy wynalazek. Wkrótce, po tym, jak grób jego żony zostanie zniszczony przez wandali, pełen żalu mężczyzna postanowi wykorzystać urządzenie do kontaktu ze zmarłą żoną. Film produkuje Said Ben Said, czyli jeden ze stałych współpracowników reżysera. Zdjęcia nakręcono wiosną tego roku. Cel: Cannes



43. "Misericorde", reż. Alain Guiraudie

Zdjęcia do siódmego długiego metraża Guiraudie ruszyły kilka tygodni temu, a za kamera ponownie, już trzeci raz u boku tego reżysera, stanęła znakomita operatorka Claire Mathon ("Nieznajomi nad jeziorem", "W pionie"). Ma to być film noir o 30-letnim mężczyźnie wracającym do Saint-Martial na pogrzeb przyjaciela. W wiosce gdzie plotki i podejrzenia są na porządku dziennym, Jérémie dokona nieodwracalnego czynu, które sprawi, że wpadnie w centrum śledztwa policji. Film wydaje się wpisywać w tematy w których Francuz czuje się najlepiej: seksualność, kryminał, przemoc. Guiraudie premierował w przeszłości zarówno w Berlinale (tam miał miejsce debiut jego ostatniego filmu - ("Biegacz, dziwka, Arab, mąż") jak i w Cannes, jednak "Misericorde" na pewno nie będzie gotowy na luty. Najbardziej prawdopodobna destynacja to Cannes.




42. "Love Lies Bleeding", reż. Rose Glass

Rose Glass zabłysnęła horrorem "Saint Maud" w 2019 roku, który został okrzyknięty jednym z najlepszych debiutów tamtego roku. Mnie jednak dość mocno rozczarował, a na "Love Lies Bleeding" czekam przede wszystkim ze względu na rolę Kristen Stewart, która wcieli się w troskliwą kochankę pasjonatki bodybuildingu, a sam film opowie o świecie kulturystyki i podobnie jak debiut reżyserki utrzymany będzie w atmosferze dreszczowca/thrillera. Kilka dni temu ogłoszono, że film będzie miał światową premierę na nadchodzącym Sundance.




41.  Bez tytułu, reż. Tsai Ming-Liang

Pojawiają się o głosy o nowym projekcie Tsaia Ming-Lianga, który miałby zadebiutować na tegorocznym Berlinale. Są to na razie tylko plotki bez żadnych szczegołów dotyczących fabuły czy obsady. Niemniej, nowy film autora rewelacyjnych "Dni" (pokazywanych na Berlinale w 2020 roku) to byłoby to bardzo duże wydarzenie, na które czekamy z niecierpliwością. Cel: Berlinale.




40. "Wake of Umbra", reż. Carlos Reygadas

W lipcu tego roku Carlos Reygadas pracował nad swoim już szóstym pełnometrażowym projektem, który jest też polską koprodukcją. Film realizowany był prawdopodobnie w Meksyku, choć z uwagi na polskie dofinansowanie nie można wykluczyć, że część była kręcona w Polsce. Producenci planują wypuszczenie filmu w kwietniu 2024, co może oznaczać premierę w Cannes, choć wcale tak być nie musi. Jak wiemy, ostatni fillm meksykańskiego twórcy - "Nasz czas" - zadebiutował na Lido. Cel: Cannes




39. "Nosferatu", reż. Robert Eggers

Robert Eggers stał się w ostatnich latach czołową twarzą współczesnego horroru. Podobnie jak w swoich poprzednich dziełach Eggers i tym razem nawiąże do historii. Będzie to oczywiście pewnego rodzaju wariacja jednego z jego ulubionych filmów, czyli "Nosferatu: Symfonia grozy" F. W Murnaua. W obsadzie wielkie gwiazdy: Willem Dafoe, Bill Skarsgard, Lily-Rose Depp i Nicholas Hoult. Premiera przewidziana jest na grudzień 2024.




38. "Nightbitch", reź. Marielle Heller

Autorka "Czy mi kiedyś wybaczysz" i "Cóż za piękny dzień" powraca z kolejnym filmem, który będzie ekranizacją bestsellerowej książki Rachel Yoder - "Nightbitch". Główną rolę zagra Amy Adams, jej postać, artystka, pauzuje swoją karierę, by założyć rodzinę. Opieka nad noworodkiem zaczyna ją przytłaczać z powodu rutyny, w którą popada. Kobietą coraz częściej zaczynają rządzić głęboko zakorzenione w macierzyństwie siły. Co ciekawe, w książce postać przemienia się w...psa. Zobaczymy co z tego materiału zrobi Heller, znana ze swojego scenariopisarskiego talentu. Film miał już pokazy testowe i reakcje były bardzo polaryzujące.




37. "Portraits trompeurs", reż. Patricia Mazuy

Patricia Mazuy to jedna z najczęściej docenianych reżyserek ostatnich lat przez magazyn "Cahier du Cinema", aż cztery z sześciu jej filmów znalazły się w zestawieniach dziesięciu najlepszych filmów poszczególnych lat - ostatni to "Saturn Bowling" (6. miejsce za rok 2022). Jej dzieła zwykle premierują w Locarno, choć zdarzało dwa razy pojawić w Cannes. Zdjęcia do nowego utworu Mazuy - "Portrait tromperus" rozpoczęły się w październiku z obecnością dwóch znakomitych aktorek: Isabelle Huppert i Hafsia Herzi, które, co ciekawe, pracowały w tym roku też na planie nowego filmu André Téchiné’s - "Dans le viseur". Historia skupi się na Almie i Minie, dwóch kobietach z różnych miast, które składają wizyty swoim partnerom w więzieniu. Gdy podczas jednej z tych wizyt wpadają na siebie, niespodziewanie nawiązują przyjaźń...




36. "Above the Dust", reż. Wang Xiaoshuai

Długo oczekiwane "Above the Dust" ma być drugą częścią trylogii Wanga Xiaoshuaia dotyczącej wpływu nagłej modernizacji Chin na społeczność żyjąca na terenach wiejskich. Film opowie o trzech pokoleniach jednej rodziny i trudnościami, które napotykają przechodząc podczas transformacji industrialnej jaką dotyka ich miejscowość. Wang znany jest z bardzo dobrze przyjętego i nagrodzonego na festiwalu w Berlinie "Zegnaj, mój synu", a także kilku filmów, które miały premiere na Festiwalu w Cannes, w tym docenionego nagrodą Jury w 2005 roku "Shanghai Dreams". Możemy być pewni, że jego najnowsze dzieło ponownie wzruszy widzów, ale też okaże się wartościowym komentarzem społecznym. 




35. "Diuna: Część druga", reż. Denis Villeneuve

Będąc zupełnie szczerym, drugiej części "Diuny" autorstwa Villeneuve'a oczekuje wyłącznie ze względu na wspomnienia, które mam z seansów niemal wszystkich dzieł Villeneuve'a z wyjątkiem.."Diuny". To był prawdopodobnie najsłabszy film w karierze autora "Sicario", ale tez na jego usprawiedliwienie ekranizował w zasadzie tylko prolog powieści, wszystko, co najciekawsze ma być w kolejnych częściach filmów. Wciąż, średnio ekscytuje mnie ten projekt, ale Villeneuve to Villeneuve. "Diuna: Część druga" to kolejny utwór, na którego opóźnieniu mogą skorzystać szefowie berlińskiego festiwalu, jeśli oczywiście studio i sam reżyser będą chcieli tam zadebiutować. Cel: Berlinale.




34. "MaXXXine", reż. Ti West

"MaxXxine" będzie zwieńczeniem trylogii zapoczątkowanej filmem „X”, a potem kontynuowanej przez "Pearl". Osadzony w latach 80. "MaXXXine" opowie dalszą historię jednej z bohaterek serii. Ti West trochę znikąd zyskał ogromny szacunek w branży jak i u krytyków swoimi dwoma ostatnimi filmami. Z pewnością duże zasługi ma w tym efektowna, stylizowana na kino retro forma dzieł Amerykanina. Zobaczymy, co przyniesie jego kolejny film. Cel: SXSW.




33. Bez tytułu, reż. Hong Sang-Soo

Hong Sang-Soo jest w ostatnich latach tak pracowitym reżyserem, że nawet nie mając pewności, że planuje nowy utwór, w ciemno można zakładać, że rok 2024 nie obejdzie się bez co najmniej jednego Honga. Tym razem jednak wiemy, że Koreańczyk coś robi i jest to bardzo mały projekt nawet na hongowskie standardy. "Brak scenariusza, nieduża kamera, trzy osoby na planie" - mówiła we francuskim "Liberation" biorąca udział w projekcie Isabelle Huppert. Tytuł filmu? "Zdradziłabym, ale...nie pamiętam". Nawet nie znając tytułu, na nowego Honga czekamy z wypiekami na twarzy. Cel: Berlinale




32. "Serpent's Path", reż. Kiyoshi Kurosawa

Japoński twórca, nagrodzony za reżyserię w 2020 roku w Wenecji za film "Wife of a Spy," jest w trakcie przygotowania remake'u swojego filmu z 1998 roku - "Serpent's Path", w którym mężczyzna namawia przyjaciela, aby pomógł mu dokonać zemsty na mordercy jego córki. Pozostaje nam poczekać, by przekonać się jakie zmiany względem oryginału zostaną dokonane. Wiemy już jednak, że nowy film będzie francuskojęzyczny, akcja toczyć będzie się w Paryżu, a jedną z głównych rol zagra Damien Bonnard ("The French Dispatch", "W pionie"). Cel: Cannes.




31. "Resurrection", reż. Bi Gan

Bi Gan dał się poznać całemu światu przy okazji "Long Day’s Journey Into Night" i oszałamiającej 59-minutowej sekwencji w 3D. Długo musieliśmy czekać na kolejny projekt utalentowanego Chińczyka, ale wygląda na to, że już w 2024 Bi Gan powróci na światowe salony z utworem Science Fiction - "Ressurection", którego estetyka i styl narracji ma przypominać poprzedni film. Historia skupi się na kobiecie, której świadomość wpada w "wieczną strefę czasową" podczas zabiegu chirurgicznego. Uwięziona w wielu snach, znajduje zwłoki androida i próbuje je obudzić, opowiadając niekończące się historie. Następnie android wędruje po jej opowieściach, a jego zmysły stopniowo się budzą. Koncept brzmi niezwykle oryginalnie i jeśli jednego możemy być pewni to tego, że pod kątem technicznym/wizualnym film Bi Gana nas nie zawiedzie. Zdjęcia miały rozpocząć się w listopadzie. Biorąc pod uwagę aspekt science-fiction, postprodukcja może trochę potrwać, choć Chińczyk z pewnością będzie chciał się wyrobić na festiwal w Cannes.




30. "Comme le feu", reż. Philippe Lesage

Kanadyjski reżyser zrobił na mnie ogromnie wrażeniem swoim ostatnim filmem, czyli "Genezą" (2018), cudownym portretem młodości i pierwszej miłości. Film był też bardzo dobrze przyjęty przez krytykę, był tez nominowany do konkursu w Locarno. Może to sprawi, że nadchodzące dzieło Lesage'a zostanie zaproszone na jeden z trzech największych festiwali w Europie, gdzie Kanadajczyk jeszcze nie gościł, choć poza Locarno miał tez okazję bywać na innych ważnych wydarzeniach w Europie, takich jak San Sebastian czy Camerimage. 




29. "C'est pas moi", reż. Leos Carax

Leos Carax znany jest z tego, że każdemu projektowi poświęca bardzo dużo czasu dlatego nowe rzeczy od frasncuskiego twórcy dostajemy co około 10 lat. Nie dziwi nas więc, że C'es pas moi" nie będzie klasycznym pełnometrażowym dziełem autora "Annette", a bardziej autorefleksyjnym filmem-esejem, którego metraż zamknie się poniżej godziny. Nie zmienia to jednak faktu, że jak każdy projekt Caraxa, "C'est pas moi" będzie wypatrywany przez kinofilów na światowych festiwalach. Premiery spodziewamy się w Cannes, choć już raczej nie w konkursie głównym, a w sekcji pokazów specjalnych. Cel: Cannes.




28. "Queen at Sea", reż. Lance Hammer

Debiutancki "Balast" w 2008 roku przyniósł Hammerowi nagrodę na Sundance za najlepszą reżyserię w filmie dramatycznym, a także sześć nominacji do Independent Spirit Awards i cztery Gotham Independent Film Awards. Mimo takich sukcesów Hammer zamilkł na 15 lat. W kwietniu tego roku pojawiły się jednak informacje o nowym projekcie Amerykanina, którego zdjęcia odbyły się w Wielkiej Brytanii, a w obsadzie znalazła się między innymi Juliette Binoche, która zagra kobietę wracającą wraz z córką (Florence Hunt) Londynu, by zapewnić opiekę starzejącej się matce. Cel: Berlinale.





27. "Dans le viseur", reż. André Téchiné

André Téchiné to prawdziwa legenda francuska kinematografii, wielokrotnie zapraszana do konkursów głównych Berlinale i Cannes, a najbardziej znana za film z 1994 roku "Dzikie Trzciny", który zdominował wtedy rozdanie Cezarów. W wieku 80 lat Francuz przygotowuje kolejny film z wyśmienitą obsadą (Isabelle Huppert, Hafsia Herzi, Nahuel Pérez Biscayart. Film opowie o Lucie (Huppert), policjantce, której samotne życie jest zakłócone wprowadzeniem nowych sąsiadów - pary z dzieckiem. Lucie nawiązuje z nimi bardzo dobre relacje, jednak wkrótce dowiaduje się, że ojciec dziecka ma długą kryminalną przeszłość. Lucie stanie w rozkroku pomiędzy profesjonalizmem związanym z jej zawodem, a chęcią pomocy rodzinie...cel: Cannes.




26. "Emilia Perez", reż. Jacques Audiard

Po kameralnym i nie do końca spełnionym "Paryż, 13 dzielnica", nagrodzony Złotą Palmą reżyser pracował tej wiosny nad znacznym większym i ambitniejszym projektem. "Emilia Perez" ma być bowiem hiszpańskojęzycznym mariażem musicalu i thrillera. Był on również kręcony w studiu filmowym, co jak sam Audiard mówił, dało mu więcej wolności na planie. Historia dotyczy przywódcy kartelu, który by uniknąć problemów z prawem, ale też by stać się kobietą, którą zawsze chciał być, postanawia zmienić płeć. Głównego bohatera zagra wschodząca gwiazda argentyńskiego Karla Sofia Gascon. W obsadzie znajdzie się również Selena Gomez i Zoe Saldana. Warto też dodać, że pierwszy raz w swojej karierze Audiard napisał samodzielnie scenariusz do swojego filmu. Cel: Cannes




25. "Queer", reż. Luca Guadagnino

Luca Guadagnino może mieć bardzo udany rok 2024, bowiem oprócz "Queer", włoski twórca zaprezentuje nam jeszcze jeden film, o którym później. Tego lata Guadagnino zakończył zdjęcia do "Queer" - adaptacji powieści pióra Williama Sewarda Burroughsa. "Queer" jest luźno inspirowane wydarzeniami z życia autora i skupia się na czasie, w którym ten wyjechał do Meksyku i próbował odstawić heroinę. Głównym bohaterem jest William Lee (w roli Daniel Craig), który włóczy się po ulicach Mexico City, rozmawiając z ludźmi i ekspatami, którzy tak jak on żyją z subwencji rządu amerykańskiego po II Wojnie Światowej. Podczas swoich miejskich swawoli poznaje Gene’a Allertona, mężczyznę, który szalenie go intryguje i z którym wchodzi w coraz bardziej niebezpieczne interakcje. W filmie wystąpią też Leslie Manville i Jason Schwartzman. Cel: Wenecja




24. "Une honnête femme", reż. Emmanuel Mouret

Marsylski reżyser szykuje kolejny utwór w tematyce, w której od lat czuje się najlepiej - miłości i związków. "Une honnête femme" opowiadać będzie o trzech kobietach, podchodzących do uczucia miłości w różny sposób, mający inny kręgosłup moralny. W główne role wcielą się znane aktorki znad sekwany: Camille Cottin, Sara Forestier i India Hair. Ostatni utwór Moureta - "Pamiętnik przelotnego romansu" znalazł się w oficjalnej selekcji Festiwalu Filmowego w Cannes i był jednym z jego jaśniejszych punktów. Biorąc pod uwagę, że początek produkcji "Une honnête femme" nastąpił w październiku, spodziewam się że w maju Croisette ponownie powita prowansalczyka. Cel: Cannes.



23. "Anora", reż. Sean Baker

Znany z czułych, ale też przezabawnych portretów marginesu amerykańskiego społeczeństwa Sean Baker wraca z kolejnym filmem, który dystrybuować w Stanach będzie specjalizująca się ostatnio w Złotach Palmach, firma NEON ("Parasite", "Triangle of Sadness", "Titane", "Anatomy of a Fall"). "Anora" ma być jednak nieco innym projektem Bakera, w którym amerykański twórca po raz pierwszy skupi się na bogatych. Kręcony w Las Vegas i Nowym Jorku film ma mieć estetykę dzieł z lat 70 i być mieszanką komedii, dramatu oraz przygody. Znając NEON, zapewne będzie chciał powalczyć o kolejną Złotą Palmę, stąd premiera w Cannes jest najbardziej prawdopodobna




22. "The Room Next Door", reż. Pedro Almodovar

Hiszpański twórca szykuje się do pierwszego pełnometrazowego filmu w języku angielskim. Jak sam przyznaje, "The Human Voice" i "Strange Way of Life" miały na celu obeznać go z reżyserowaniem angielskojęzycznych aktorów i teraz jest już gotowy, by podjąć się tego wyzwania. Fabuła trzymana jest w tajemnicy, wiadomo tylko, że będzie koncentrować się wokół trzech kobiet, a zdjęcia ruszą w marcu przyszłego roku w Nowym Jorku. Do projektu ostatnio dołączyła Tilda Swinton. Almodovar znany jest z szybkiej pracy, więc nie wykluczamy premiery festiwalowej już w Wenecji.




21. "We Shall Be All", reż. Jia Zhangke

Niewątpliwie jednym z najbardziej oczekiwanych filmów przyszłego roku jest nowy projekt mistrza  niezależnego kina azjatyckiego - Jia Zhankge. "We Shall Be All" to pierwszy od 5 lat (czyli od "Ash is Purest White") pełnometrażowy film Jia, jednak prace nad nim trwają od ponad dwóch dekad. Pierwsze zdjęcia miały miejsce bowiem już w 2001 roku. Treścią utworu będzie epicka, rozciągająca się właśnie na dwie dekady XXI wieku historia, w centrum której po raz kolejny stanie muza, a prywatnie żona Jia - Zhao Tao. Z pewnością i w tym filmie ujrzymy znane motywy i tematy twórczości Jia, jak np. obrazy modernizacji Chin i przemiany społeczeństwa. Cel: Cannes.




20. "Megalopolis", reż. Francis Ford Coppola

"Megalopolis" to projekt życia Coppoli, do którego realizacji przymierzał się od ponad 40 lat (scenariusz napisał na początku lat 80.), ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. W 2022 roku jednak w końcu udało się rozpocząć zdjęcia, a wiosną 2023 je skończyć. O filmie mówi się jako hollywoodzkim połączeniu "Łowcy Androidów" i "Juliusza Cezara". To futurystyczny film, którego akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, ale ten będzie się nazywał Nowy Rzym. Skupi się na architekcie, który chce odbudować miasto po kataklizmie jako utopijne metropolis. Będzie też historia miłosna, która jest również filozoficznym dochodzeniem w sprawie ludzkiej natury. W obsadzie znaleźli się między innymi Adam Driver, Jason Schwartzman, Aubrey Plaza i Nathalie Emmanuel. Reżyser "Ojca Chrzestnego" to dwukrotny laureat Złotej Palmy ("Rozmowa" w 1974 i "Czas Apokalipsy" w 1979), czy "Megalopolis" przyniesie Coppoli kolejną? Reżyserujący dokument o tworzeniu "Megalopolis", Mike Figgis, uważa, że film powinien być gotowy na majowy festiwal. Cel: Cannes




19. "Mickey 17", reż. Bong Joon-ho

Nadchodzący film nagrodzonego Oscarem koreańskiego twórcy Bonga Joon-ho to science-fiction inspirowana wydaną w 2022 roku powieścią Edwarda Ashtona. Fabuła powieści koncentruje się na misji jednorazowego pracownika ludzkiej ekspedycji wysłanej w celu kolonizacji lodowego świata Niflheim. W tytułowej roli zobaczymy Roberta Pattinsona, a obsada uzupełnią między innymi Toni Collette, Steven Yeun, Naomi Ackie i Mark Ruffalo. Biorąc pod uwagę marcową datę premiery, spodziewamy się debiutu na Berlinale, jednak w przypadku opóźnienia premiery (a pojawiły się ostatnio takie plotki), film może wylądować w Cannes.




18. "Furiosa", reż. George Miller

Minęło już prawie dziewięć lat od canneńskiej premiery "Mad Maxa: Fury Road", która okazała się wielkim, niezapomnianym do dziś wydarzeniem, prowadzącym film do sukcesu zarówno na polu komercyjnym jak i oscarowym, ale przede wszystkim też krytycznym, bowiem dzisiaj "Mad Max: Fury Road" jest uważany za czołowe dzieło XXI wieku. Kilka tygodni temu w Variety ukazał się artykuł mówiący o tym, że prequel do filmu z 2015 roku z Anya Taylor-Joy w roli głównej już teraz jest oczkiem w głowie szefa Cannes Thierry'ego Fremaux chcącego powtórzyć moment z 2015 roku, a i wstępne plany Warner Bros zakładają w tej chwili debiut na Croisette. Oprócz "Mad Maxa", Miller przedstawiał w Cannes również swój ostatni film: "Trzy tysiące lat tęsknoty". Nie ulega więc wątpliwości, że Furiosa to jeden z niewielu w tej chwili pewniaków do premiery na Lazurowym Wybrzeżu. Cel: Cannes (OOC).




17. "Blitz", reż. Steve McQueen

Nagrodzony Oscarem za Zniewolonego twórca w maju tego roku skończył zdjęcia do swojego nowego aktorskiego filmu, którego akcja toczyć się będzie podczas II Wojny Światowej i bombardowania Wielkiej Brytanii przez Niemców w roku 1940. Gwiazdą produkcji jest Saoirse Ronan. McQueen jest jednym z najbardziej cenionych twórców aktualnych czasów. Nawet jego 246-minutowy dokument "Occupied City" był jednym z bardziej oczekiwanych tytułów w Cannes i mimo gargantuicznego metrażu cieszył się tam sporą popularnością, a filmy z miniserialu "Small Axe" zajmowały czołowe miejsca na listach krytyków za rok 2020. Wtedy dwa z nich z ("Mangrove", "Lovers Rock") znalazły się w oficjalnej selekcji anulowanego wtedy festiwalu w Cannes. Thierry Fremaux powiedział, że gdyby festiwal się odbył, to oba dostałyby się do Konkursu Głównego. Z kolei podczas ostatniej edycji festiwalu na Croisette dyrektor festiwalu zasugerował, że "Blitz" zostanie pokazane w konkursie przyszłej edycji. Nic tylko czekać! 




16. "Civil War", reż. Alex Garland

Jeśli Kirsten Dunst ma jednego fana, to jestem nim ja. Obojętnie kto nie wyreżyserowałby nowego filmu z udziałem nominowanej do Oscara za "Psie Pazury" aktorki znalazłby się on w moich najbardziej oczekiwanych produkcjach roku, a jeśli jest to w dodatku Alex Garland ("Ex Machina", "Anihilacja", "Men") to cóż, give it to me now. W filmie zagra też nagrodzona w Wenecji za Priscille Cailee Spaeny. Obraz produkowany przez A24 opowie o Ameryce niedalekiej przyszłości i ma być pewnym uzupełnieniem ostatniego dzieła Garlanda - "Men". Więcej szczegółów fabuły niestety nie znamy. Cel: SXSW.




15. "The End", reż. Joshua Oppenheimer

Znany z dwóch nominowanych do Oscara dokumentów - "Scena Ciszy" i "Scena Zbrodni", Amerykański reżyser wraca po 8-letniej przerwie do tworzenia filmów. Dystrybuowany przez NEON "The End" będzie pierwszym w pełni fikcyjnym dziełem twórcy. Zapowiadany jako postapokaliptyczny musical opowie o bogatej rodzinie żyjącej w kryjówce w kopalni soli przemienionej na luksusowy dom, gdzie żyją od 25 lat, ponieważ świat wokół został zniszczony. Grający w filmie George McKay opisuje musical jako "piękny, dziwny i zniuansowany", chwali też specyficzne podejście Oppenheimera do aktorstwa, gdzie dużą rolę odegrały umiejętności śpiewu i tańca. Z kolei Michael Shannon mówi, że nigdy nie brał udziału w czymś takim, dodając, że każdy bohater ma scenę gdzie śpiewa i tańczy, a scenografia dzieła jest niezwykle unikalna. To z pewnością będzie jedno z największych wydarzeń przyszłego roku, a skoro tak, to światowa premiera powinna odbyć się w Cannes, choć nie można wykluczyć Berlinale (jeśli będzie na ten festiwal gotowy), gdzie debiutowała "Scena Zbrodni" czy Wenecji gdzie premierę miała "Scena Ciszy". Znając jednak upodobania dystrybutora NEON - Cannes i walka o kolejną Złotą Palmę to najbardziej realny scenariusz.




14. "Chocobar", reż. Lucrecia Martel

Na pierwszy dokumentalny film w karierze tej wspaniałej reżyserki czekamy od dobrych paru lat, ale jak sama Argentynka mówi o swoich pierwszych krokach w realizacji dzieła niefikcyjnego: "Tworząc, uczę się, dlatego to tak długo trwa". Dokument Martel opowie o członku rdzennej społeczności w Argentynie Javierze Chocobarze, zamordowanym w 2009 roku. Autorka dwóch dzieł znajdujących się na listach najlepszych filmów w historii kina według "Sight and Sound" ("Zama" i "The Headless Woman") nie ma jednak zamiaru skupiać się wyłącznie na tym wydarzeniu czy nawet czasach, w których miało ono miejsce. Zamiast tego, Martel zabierze nas do odległej przeszłości, nawet 500 lat wstecz i skupi się na szczególnych sytuacjach w czasach kolonialnych, na wszystkim co sprawiło, że do to tego morderstwa mogło dojść. To ambitny i niebanalny projekt, ale czy po Martel można by spodziewać się czegokolwiek innego? Cel: Wenecja.




13. "Challengers", reż. Luca Guadagnino

Film miał mieć światową premierę tej jesieni na festiwalu w Wenecji, ale ze względu na strajk aktorów (co uniemożliwiło promocję obsadzie) został przeniesiony na wiosnę 2024. Będzie opowiadał on o trójkącie miłosnym w świecie tenisa z główną rolą Zendayi ("Euforia", "Diuna"). Dyrektor artystyczny festiwalu na Lido mówił o "Challengers" tak:  "Bez żadnych ograniczeń dla swojej kreatywnej energii Guadagnino podejmuje tu z lekkością i sportową brawurą takie tematy jak miłość, przyjaźń i męska rywalizacja, tworząc dzieło fascynujące i emocjonujące, przepełnione ironią, zmysłowością i żartobliwością". Na opóźnieniu premiery na kwiecień 2024 skorzystać może Berlinale.




12. "Kind of Kindness", reż. Yorgos Lanthimos

Kolejne dzieło Lanthimosa będzie trzecim pełnometrażowym filmem z rzędu, w którym udział weźmie Emma Stone. Jedno jest pewne: jakkolwiek Lanthimosowi i Stone udało się stworzyć ten niesamowity vibe i chemię na linii aktor-reżyser widoczną w "Faworycie" i "Poor Things", pozostaje mieć nadzieję, że prędko ona nie wyparuje. Bo choć wydaje się, że zarówno aktorstwo Stone jak i reżyserski kunszt Lanthimosa nie mogą być na wyższym poziomie niż w jego ostatnim, nagrodzonym w Wenecji dziele, to ciągle, nie możemy się doczekać, co tym razem zgotuje nam ten fantastyczny duet. Na pokładzie projektu po raz kolejny będzie znakomity, nagradzany na Camerimage operator Robbie Ryan, a także, po raz pierwszy u Greka, kompozytor Thomas Newman. Miejsce premiery to kompletna niewiadoma, może to być już Sundance, ale bardziej prawdopodobne wydaje się być Cannes.





11. Drive-Away Dolls", reż. Ethan Coen

Pierwszy solowy film Ethana Coena jest kolejnym projektem, którego data premiery musiała została opóźniona przez strajk aktorów. Listopad 2023 został zamieniony na luty 2024. Film ma być lesbijskim kinem drogi z domieszką kryminału i opowiadać będzie o Jamie opłakującej kolejne rozstanie z dziewczyną, oraz o jej skromnej przyjaciółce Marian, która desperacko potrzebuje się wyluzować. W poszukiwaniu świeżego startu, dwójka wyrusza w spontaniczną podróż do Tallahasse. Sprawy jednak szybko się komplikują, gdy po drodze dziewczyny krzyżują ścieżki z grupą przestępców.  W rolach głównych Margaret Qualley ("Stars at Noon") i  Geraldine Viswanathan ("Strażnicy cnoty"). Scenariusz do filmu Ethan Coen napisał wraz z żoną Tricią Cooke. Lutowa premiera może oznaczać festiwalowy debiut na Berlinale.




10. "Grand tour", reż. Miguel Gomes

Po międzynarodowym sukcesie swojego ostatniego filmu - wybitnych "Dzienników ewoinpreis", czołowy portugalski twórca nie czekał długo na realizację kolejnego projektu. Już wiosną tego roku rozpoczęły się zdjęcia do "Grand Tour". Osadzony w mijanmskiej Rangoon, w 1917 roku film opowie o służącym, który w dniu swojego ślubu ucieka w podróż po Azji, podczas której odczuje melancholie i panikę związaną z jego decyzją. Jego narzeczona - zdeterminowana by wyjść za maż i zdumiona decyzją ukochanego podąży za jego śladami, by go znaleźć. Produkcje poprzedzał szeroki research na terenach azjatyckich, z którego powstało archiwum dźwięków i obrazu. Film będzie kombinacją tych materiału, a także, podobnie jak w poprzednim projekcie, zdjęć analogowych na taśmie 16mm. Autor "Tabu" debiutował już na wszystkich dużych festiwalach, niemniej tym razem najbardziej prawdopodobna wydaje się być premiera na Berlinale.



9. "Hors du temps", reż. Oliver Assayas

Wiosną tego roku aktor Vincent Macaigne zdradził na mediach społecznościowych, że Oliver Assayas realizuje nowy film. Będzie to kolejna kolaboracja tych panów po serialu "Irma Vep" i "Podwójnym życiu". Szczegóły fabuły nie są jeszcze znane, ale nowy film Assayasa to zawsze spore wydarzenie bez względu na to o czym on jest. Ostatnie dwa utwory Francuza ("Non-Fiction" i "Wasp Network") był słabiej przyjęte przez krytykę, miejmy więc nadzieje że "Hors du temps" okaże się powrotem do formy. Wszyscy wiemy przecież jak wspaniałe są "Sils Maria" czy "Summer Hours".  Cel: Cannes



8. "Hard Truths", reż. Mike Leigh 

Jeden z największych angielskich reżyserów w sierpniu tego roku zakończył zdjęcia do swojego kolejnego filmu, pomimo wcześniejszych trudności ze sfinansowaniem projektu. O fabule wiadomo niewiele, jedynie to, że po dekadzie spędzonej na filmach kostiumowo-historycznych, czyli "Panu Turnerze" i "Peterloo" Leigh wróci do tego co robił najlepiej, czyli współczesnych dramatach rodzinnych. Nowy utwór Anglika skupi się na relacjach rodzinnych w świecie po pandemicznym i będzie miał tragikomiczny ton. Mówi się również, choć nie jest to potwierdzone, że obsada będzie składała się wyłącznie z aktorów czarnoskórych. Zagadką jest miejsce premiery filmu Anglika, który najczęściej w swojej karierze bywał w Cannes (gdzie wygrał Złotą Palmę za "Sekrety i kłamstwa" oraz reżyserie za "Naked"). Jednak po niedawnym odrzuceniu "Peterloo" przez Fremaux, relacje Leigha z Cannes wydają być znacznie gorsze niż kiedyś. Cel: Wenecja



7. "Bird", reż. Andrea Arnold

Nowy film Andrei Arnold to wspaniały news, nawet jeśli kompletnie nic o nim nie wiemy, poza bardzo obiecującą obsadą z Franzem Rogowskim i Barry Keoghanem. Brytyjska reżyserska ma w dorobku niewiele dzieł (najbardziej rozpoznawalne to "American Honey" i "Fish Tank") ale każdy z nich odbił się szerokim echem w kinofilskim świecie. Arnold jak mało kto potrafi z niezwykłą wrażliwością i autentyzmem portretować młodych, często emocjonalnie niestabilnych ludzi zmagających się z problemem znalezienia swojego miejska w środowiskach klasy robotniczej. Arnold poza filmami nakręciła też wstrząsający ekodokument "Krowa", pracowała równiez na planie seriali telewizyjnych ("Wielkie kłamstewka"). Zdjęcia do produkowanego przez A24 filmu kręcone były wiosną tego roku, co każe nam sądzić, że już w maju reżyserka zaprezentuje go nam na Croisette, gdzie debiutowały niemal wszystkie jej filmy. Cel: Cannes.




6. "Maria", reż. Pablo Larrain

Posiadający już na swoim koncie ekranowe opowieści o Jackie Kennedy i księżnej Dianie, Pablo Larrain realizuje właśnie kolejny psychologiczny biopic - tym razem o Marii Callas, w którą wcieli się Angelina Jolie. Podobnie, jak poprzednie filmy Pablo Larraína, jego najnowsza produkcja również nie będzie klasyczną biografią i skoncentruje się na pokazaniu wybranego momentu z życia bohaterki, konkretnie ostatnich lat jej życia. Chilijczyk zabierze nas do Paryża z lat 70. ubiegłego wieku, gdzie grecka artystka spędzała swoje ostatnie chwile. Callas była postacią kontrowersyjną, a jej życia naznaczone były skandalami. Pozostaje nam poczekać, by zobaczyć jak tym razem Larrain sportretuje znaną personę. Larrain w ostatnich latach nawiązał bardzo dobre relacje z Wenecją, gdzie debiutowały zarówno "Spencer" jak i "Jackie". To też lepsze miejsce do startu kampanii oscarowej niż Cannes, tak więc i "Maria" powinna się tam znaleźć. Cel: Wenecja




5. "L'Empire", reż. Bruno Dumont

Francuski reżyser, którego szersza publiczność może kojarzyć z "Ludzkości", "Życia Jezusa" czy ostatnich filmów o "Joannie d'Arc" ma gotowy kolejny film, który, biorąc pod uwagę datę premiery i obecny już zwiastun, zadebiutuje na najbliższym Berlinale. Wygląda na absolutnie szaloną mieszankę komedii i Science Fiction, ale między innymi za to Dumonta kochamy. Z pewnością nie obędzie się tez bez komentarza na temat kapitalizmu. Cel: Berlinale 




4. "The Way of the Wind", reż. Terrence Malick 

Oh, Terry. Jak długo będziemy jeszcze czekać? Znany z powolnej (ale też zapewne skrupulatnej) pracy w postprodukcji Terrence Malick po raz kolejny testuje cierpliwość swoich fanów, ale i generalnie kinofilów. Jednak montaż "The Way of the Wind" zajmuje Amerykaninowi więcej czasu niż zwykle. W przypadku "Drzewa Życie" i "Ukrytego Życia" były to około trzy lata, a na opowieść o życiu Chrystusa (w którego wcieli się Géza Röhrig) czekamy już blisko cztery. Ostatnie plotki mówią o tym, że Malick jest bliski końca pracy nad filmem i istnieje szansa, że pierwsze pokazy będą miały miejsce w przyszłym roku w Cannes.




3. "Inside Out 2", reż. Kelsey Mann

Nie będę ukrywał: "Inside Out" z 2015 roku uważam nie tylko za najlepszy film Pixara, ale też jedno z największych osiągnięć kinematografii w XXI wieku. Tak oryginalnej, ale też poruszającej animacji nie było od "Spirited Away" Miyazakiego. Naturalnie więc czekam z niecierpliwością na kontynuację, która skupi się na nastoletnich latach życia głównej bohaterki Riley i niezwykle ciekawy jestem jak daleko posunie się Pixar. "To nie wypanda" pokazało, że studio nie boi się podejmować odważnych tematów dotyczących dorastania. Pozostaje trzymać kciuki, że sequel dorówna wielkości oryginału: Cel: Cannes (OOC).




2. "Emmanuelle", reż. Audrey Diwan

Audrey Diwan. Rebeca Zlotowski. Noémie Merlant. Neon. Emmanuelle. Ciężko nie być podekscytowanym projektem, którego zespół kreatywny wygląda tak imponująco. I choć materiał źródłowy jest uznawany za raczej niskich lotów literaturę erotyczną, to nie mam wątpliwości, że francuska reżyserka zrobi z nim coś ciekawego i autorskiego, bo udowodniła, że ma do tego narzędzia już przy okazji realizacji świetnego "Zdarzyło się". Jaka sama reżyserka mówi: "W "Emmanuelle" poza kwestią ciał, chcę zbadać świat, który formatuje wszelkie formy relacji, sprawdzać, jak ten system może się zepsuć, jak łączymy się z innymi, jak doświadczamy własnej wrażliwości". Choć początkowo w główną postać wcielić miała się Lea Seydoux, to Noémie Merlant tak zachwyciła Diwan w "Portrecie kobiety w ogniu", że nie pozostawiła jej wyboru. "Noémie redefiniuje francuską kobietę. Jej postawa, jej uśmiech, ta nuta bezczelności, która często się u niej pojawia. Jestem też wyczulona na to, żeby znaleźć w mojej aktorce partnerkę intelektualną, z którą tworzę postać. Film wymaga ogromnego zaangażowania, wzajemnego zaufania. I wiem, że w Noémie znalazłem tę jedyną". Trudno się nie zgodzić. Czekamy, a premiera możliwe, że już w Cannes. Zdjęcia zakończyły się dosłownie wczoraj.




1. Bez tytułu, reż. Mia Hansen-Løve

Mimo wielu prób nie udało mi się (póki co) dotrzeć do informacji odnośnie statusu nowego filmu Mii Hansen-Løve. Wiadomo, że autorka "L'avenir" pracowała tej wiosny nad scenariuszem do swojego pierwszego period piece osadzonego w Anglii. Nie wiemy jednak, czy i kiedy skończyła pisanie, a potem czy zaczęła prace na planie zdjęciowym. Ostatnie lata były dla Hansen-Løve bardzo pracowite ("Wyspa Bergmana" i "Piękny poranek" premierowały rok po roku),  możliwe, że reżyserka będzie chciała sobie zrobić nieco dłuższą przerwę. Z drugiej strony, autorka wypuszcza nowy film regularnie co 2-3 lata, zwykle na festiwalu w Cannes. Pozostaje mieć nadzieje, że i tym razem ujrzymy nowy film tej wspaniałej twórczyni na Croisette. Cel: Cannes.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty