Aktorka pierwszoplanowa: Dlaczego Vanessa Kirby wygra Oscara

 

Vanessa Kirby, jeszcze kilka miesięcy temu, przed festiwalami w Wenecji i Toronto była kompletnie nieznaną mi aktorką. Dość powiedzieć, że nigdy wcześniej nie słyszałem jej nazwiska, mimo iż interesuję się popkulturą intensywnie. Wynika to prawdopodobnie z kilku rzeczy: Kirby przed swoim breakoutem w 2021 była znana głównie z serialu "The Crown", którego nie miałem okazji oglądać, oraz z drugoplanowych ról w filmach akcji np. "Hobbs i Shaw", które oglądam, ale nie skupiam się w takich obrazach na aktorach. Byłem zdumiony więc, że istnieje tak piękna, młoda i utalentowana aktorka o której nigdy nie słyszałem. 

Okazję poznania jej talentu uświadczyłem kilka tygodni temu na otwarciu American Film Festival we Wrocławiu, gdzie pokazywany był jej inny film z weneckiego konkursu - genialny romans "World to Come". I choć dla tych oczu, Kirby jest drugą najlepszą aktorką w dziele Mony Fastvold (Waterston <3) to absolutnie uwielbiałem to co widzę i nie dziwię się tym zachwytom z Wenecji i Toronto. Nie mogę doczekać się seansu "Pieces of Woman" (w styczniu na Netflixie) tak mocno, że chyba wybiorę się na sztukę do Warszawy, również wyreżyserowaną przez Mundruczo. Pokazy odbędą się w grudniu.

Ale dość tych refleksji, czas na fakty. Dlaczego Vanessa Kirby wygra Oscara? Przyznam, że jest to dość ryzykowny typ i możliwe, że szybko się zestarzeje. Ale jest kilka powodów dla których Brytyjka ma największe szanse ze wszystkich kandydatek, których przedstawie w następnych akapitach. To będzie długi artykuł, ale bear with me. 

Przede wszystkim, Kirby "wyjechała" z Toronto i Wenecji z największym buzzem ze wszystkich aktorek. W Wenecji Brytyjka odebrała nagrodę dla najlepszej aktorki tzw. Volpi Cup. To bardzo istotna nagroda i choć nie zawsze ma przełożenie na sukces na Oscarach, to w ostatnich czterech lata dwukrotnie triumfatorki w Wenecji były nagradzane potem Oscarem (Emma Stone za "La La Land" w 2016 i Olivia Colman za "Faworytę" w 2018). Jeszcze ważniejszym, przynajmniej w kontekście nagród Akademii, jest buzz z Toronto, bo to jednak festiwal mający miejsce w Ameryce Północnej, z której wywodzi się większość głosujących. Toronto zapoczątkowało oscarową kampanię choćby Jennifer Lawrence w 2012 roku ("Silver Lining Playbook"), Julianne Moore w 2014 ("Still Alice") czy Brie Larson w 2015 ("Room"). Jak widzimy bardzo istotnym jest promowanie filmu dość wcześnie, by buzz miał czas się zbudować i zagościć w głowach głosujących. To będzie problemem Andry Day, o której jednak później. Wracając do Kirby, należy zwrócić też uwagę na wyniki sondy portalu Indiewire, w której uczestniczyło 137 krytyków. Rola Kirby w Toronto została uznana za najlepszą i to bez podziału na płeć.

Innym aspektem, który na pewno faworyzuje Brytyjkę w tym wyścigu jest jej młodość, niewinność, seksowność. W angielskim jest na to ładne określenie - "ingenue". Bardzo często w tej kategorii Akademia nagradza właśnie aktorki tego typu. Wystarczy choćby ponownie przywołać Lawrence, Larson, Stone, a także Portman czy Cotillard. W ostatnich dwóch latach trend jakby się zmienił (nagrodzono starsze panie: McDormand i Colman), ale to może też oznaczać, że jesteśmy due takiej triumfatorki

Jest też argument Netflixa, który z pewnością postara sie zrobić co tylko może by pomóc Kirby w zdobciu Oscara. Biorąc pod uwagę pieniądze, które dysponuja ta firma ciężko stawiać przeciwko nim. Jasne, mają też Violę Davis czy Sofię Loren, ale wg mnie te aktorki mają więcej problemów do przeskoczenia niż Kirby, o czym później. Nie martwiłbym się też w tej chwili tym, że Netflix ustawił datę nowego filmu Zendayi ("Malcolm & Marie"). Rola brzmi kusząco, ale to trochę zbyt późna data (5 luty) by Zendaya mogła wiele ugrać. Nie wiemy też czy film będzie dobry, choć oczywiście nie skreślam jej, bo to po wygranej na Emmys, jasne jest, że Zendaya to jedna z największch gwiazd popkultury.

Co może przeszkodzić Kirby? Należy zacząć od tego, że "Pieces of Woman" to podobno bardzo trudny film. Zaczyna go 30-minutowa scena poronienia i to dość odważnie zrealizowana. Widzowie zobaczą też Shię Labeouf kompletnie nago. Sporo osób uważa, że flm traci impet po pierwszym akcie i już nigdy nie jest tak dobry. W związku z tym u prognostyków oscarowych istnieje obawa, że przeciętny głosujący nie dotrwa do napisów końcowych. Film, w przeciwieństwie do Kirby, nie ma jakichś rewelacyjnych recenzji, a wręcz przeciwnie - obraz podzielił krytykę. Także jak widzicie, jest sporo aspektów, które mogą przeszkodzić Kirby w wygranej, a może nawet w nominacji. Ja jednak na tą chwilę sądzę, że buzz jest zbyt duży, a Netflix zbyt mocarny by Kirby nie była wielkim graczem. A co do przemocy i brutalności  - well, "Room" też nie był specjalnie przyjemnym seansem, czy był?

Zobaczmy kto jeszcze będzie się liczył w tym wyścigu. Według mnie oprócz Kirby, Oscara mogą wygrać tylko dwie inne aktorki, a może nawet jedna i od niej zacznijmy. Viola Davis. Jeszcze kilka tygodni, miesięcy temu byłem przekonany, że nikt jej nie zatrzyma w drodzę do drugiego Oscara. Sporo się jednak zmieniło od tamtego czasu. Okazalo się, że to Chadwick Boseman, nie Davis, jest główną gwiazdą "Ma Rainey's: Black Bottom" i to on ma najwięcej czasu ekranowego, a Davis jest niemalże na drugim planie. To może okazać się sporym problemem. Film jednak jest bardzo mocny, a rola Davis na tyle efektowna i kusząca (w końcu gra wokalistkę, pamiętamy wygraną Zellweger), że jestem w  stanie sobie wyobrazić dwa oscary na pierwszym planie aktorskim dla "Ma Rainey.

Andra Day też zagra znaną wokalistkę, mowa o Billie Holiday. Co prawda nie mamy jeszcze ani plakatu, ani zwiastunu do "United States vs Billie Holiday", aczkolwiek w kuluarach mówi się, że to będzie znakomita rola, która absolutnie może dać Day Oscara. Kilka rzeczy działa jednak na jej niekorzyś: bardzo późna data premiery filmu, pod sam koniec okienka kwalifikacji (26 lutego) oraz fakt, że Andra Day to dość anonimowa postać dla większości osób. Znacznie łatwiej byłoby mi kupić jej wygraną gdyby film zadebiutował w Wenecji czy Toronto i tam zbudował buzz. Mało znane aktorki muszą przebić się do świadomości ludzi wcześniej by mieć szansę. Tak wygrała choćby Brie Larson.

Frances McDormand wraca do wyścigu z "Nomadland". Dzieło Chloe Zhao, które niestety nie miało jeszcze premiery w Polsce (a miało mieć na Camerimage - przeszkodziły obostrzenie związane z pandemią), jest faworytem do wygrania w kategorii najlepszego filmu i być może też w reżyserii (choć dałbym chyba ciągle przewagę Fincherowi). McDormand była naturalnie bardzo chwalona, ale nie wierzę, że może wygrać trzeciego oscara za tą, podobno, bardzo cichą, subtelną rolę. Myślę też, że cała uwaga najpierw krytyków, a potem branży skupi się na filmie i reżyserii, zostawiając McDormand na uboczu. Niemniej jest ona pewniakiem do nominacji.

Ostatni spot w kategorii w tej chwili dałbym fantastycznej aktorce, jednej z moich ulubionych (choć moje upodobania oczywiście nie mają wpływu na typy! Nie można sugerować się sercem przy prognozowaniu, ten błąd popełnia wiele osób). Mowa o Carey Mulligan. Nominowana wcześniej do Oscara za "An Education" wraca do gry, tym razem za "Promising Young Woman", który ma być czarną komedią/thrillerem. Nie jest to może ulubiony gatunek Akademii, ale Mulligan za ten film jest  chwalona pod niebiosa już od Sundance, a dystrybucją zajmuje się znany z niezwykłej skuteczności w kategoriach aktorskich - Focus Features. Sądzę, że w najgorszym przypadku skończy jak niegdyś Jake Gyllenhaal czyli z nominacjami do wszystkich prekursorów i snubem u AMPAS. 

Kto może zagrozić tej piątce? Uważam, że Sophia Loren ma realną szansę. To powrót po 11 latach wielkiej legendy kina do aktorstwa, a jej film, "Life Ahead" porusza ulubiony temat Akademii - Holokaustu. Niestety szansę na nominację zmalały po tym jak Włochy nie zdecydowały wysłać tego filmu na Oscary w kategorii film międzynarodowy, co niewątpliwie będzie wiązało się z tym, że mniej osób go zobaczy. Inny problem dotyczy natury samej roli - mianowicie, jest ona dość mała. Kłóciłbym się, że wręcz drugoplanowa. Nie można jednak Loren lekceważyć, w końcu jej comeback odbił się szerokim echem w branży i szczerze? mam przeczucie, że bedzie nominowana, ale nie wiem kogo wyrzucić z piątki, którą typuję.

O Zendayi już pisałem wyżej. To na razie spora niewiadoma, ale ma większe szanse niż Kate Winslet czy Amy Adams. Tą pierwszą pogrązył przede wszystkim film (lesbijski dramat "Ammonite"), który choć w miarę dobrze przyjęty, będzie zdecydowanie zbyt trudną przeprawą dla AMPAS, a Amy Adams...cóż, jestem dzień po seansie "Hillbilly Elegy" i z przykrością muszę przyznać, że to najgorsza rola Amy w karierze. Nie jest to jednak tylko jej wina, bowiem jej postać nie ma żadnej głębi, niuansu. Składa się tylko z krzyku i płaczu. Jeśli chodzi o Meryl Streep, nigdy skreślać jej nie można, lecz "The Prom" to prawdopodobnie tylko komercyjna zagrywka Netflixa.

1. Vanessa Kirby - "Pieces of a Woman"
2. Viola Davis - "Ma Rainey's Black Bottom"
3. Frances McDormand - "Nomadland"
4. Andra Day - "The United States vs. Billie Holiday"
5. Carey Mulligan - "Promising Young Woman"
---
6. Sophia Loren - "The Life Ahead"
7. Zendaya - "Malcolm & Marie"
8. Kate Winslet - "Ammonite"
9. Meryl Streep - "The Prom"
10. Amy Adams - "Hilbilly Elegy"

Komentarze

Popularne posty