Aktorka drugoplanowa na Oscarach 2021: Dlaczego Amanda Seyfried jest faworytką do wygranej

 


Czas zacząć serię artykułów / analiz na temat poszczególnych oscarowych kategorii. Wygląda na to, że Oscary, choć wybrakowane, jednak się odbędą,więc trzeba się nimi zająć. Oczywiście jest jeszcze bardzo wcześnie, bowiem nominację zostaną ogłoszone dopiero w lutym, a sama ceremonia ma mieć miejsce w kwietniu. Przedłużenie deadline'u zgłoszeń do końca lutego sprawia, że bardzo możliwe iż podczas festiwalu Sundance pojawią się nowi, dotąd nieznani nam kandydaci. Ale zobaczmy jak sytuacja wygląda w tej chwili. Najpierw pod nóż idzie aktorka drugoplanowa.

 Niestety przez pandemię nie miałem okazji zobaczyć wielu oscarowych filmów na festiwalach jak to zwykle bywało. Niemniej, dzięki sporej wiedzy na temat projektów, recenzjom i instynktowi (w końcu jestem z pod znaku ryb :P ) mam dość dobry pogląd na sytuację. 

Spośród wszystkich kategorii aktorskich, ta wydaje się być najsłabsza w tym roku: ciężko znaleźć dziesięć nazwisk z szansami na nominacje. Jak już tytuł artykułu wskazuje, jestem optymistą w stosunku do szans Amandy Seyfried za jej rolę w "Mank". Grająca hollywoodzką divę Marion Davis, Seyfried zebrała wyśmienite recenzje i była chyba największym pozytywem filmu dla krytyków. Rola jest trochę porównana do tej Margot Robbie z ostatniego filmu Tarantino, ale Seyfried w filmie jest jednak więcej i co ważne: nie jest to rola niema. 35-letnia aktorka znana głównie z "Mean Girls" i innych komedii romantycznych zawsze była lubianą i szanowana młodą aktorką. Dwa lata temu pokazała swój dramatyczny talent u Paula Schradera w "Pierwszym reformowanym", a teraz w "Manku". Wydaje się, że jest kimś, kto pasuje do profilu zwycięzcy oscarowego. Co prawda Akademia młode i obiecujące aktorki zwykła nagradzać głównie na pierwszym planie, ale i tak, myślę, że ten typ ma sens. Szczególnie, że konkurencja jest naprawdę niewielka, a jej największe rywalki mają kilka sporych przeszkód do pokonania. To dobry segway by przedstawić kolejne kandydatki do nominacji.

Olivia Colman, która jeszcze dwa lata temu świętowała jedną z najbardziej sensacyjnych wygranych w historii oscarów, na pierwszym planie za "Faworytę" wraca do wyścigu oscarowego, tym razem na drugim planie. W "The Father", tegoroczną rewelacją Sundance, gra córkę schorowanego Anthony'ego, którego nomen omen gra Anthony Hopkins. Krytycy podkreślali, że Colman jest w filmie rewelacyjna i dotrzymuje kroku legendarnemu walijskiemu aktorowi. Mówiono również, że jej rola jest na tyle obszerna, że spokojnie mogłaby startować ponownie na pierwszym planie. Wydaje się, że gdyby nie wygrana za "Faworytę", niezwykle uwielbiana w branży Colman byłaby mocną faworytką do Oscara w tym roku. Ciągle ma spore szansę, bo nie ma chyba osoby na tej planecie, która nie kochałaby szczerego uśmiechu i osobnego humoru angielki.

Kolejną kandydatką do nominacji jest bliska znajoma Olivii Colman - Glenn Close. To właśnie Close była tą na którą wszyscy (także your's truly) stawiali dwa lata temu. Wydawało się, że jej narracja będzie nie do zwyciężenia. A jednak. Czy możemy mieć zatem w tym sezonie rewanż? Nie jest to wykluczone. Ale mało prawdopodobne. Fakt, że w mojej prognozie Close widnieje na trzecim miejscu tylko potwierdza jak słaba jest ta kategoria w tym roku. "Hillbilly Elegy" czyli film, za który kandyduje Close został absolutnie zniszczony przez krytykę. Historia nie zna przypadków, kiedy aktorka wygrywała oscara za tak fatalnie przyjęty obraz. Oczywiście sama Close była w większości przypadków chwalona, niemniej ciężko jest mi sobie wyobrazić jej triumf w kwietniu, mimo narracji overdue. Sama nominacja będzie już sporym osiągnięciem.

Patrząc głębiej w tą kategorie, pojawia się mnóstwo znaków zapytania. Jest Ellen Burstyn za "Pieces of Woman". Podobno ma dwie "płaczące" sceny, jeśli dodamy do tego fakt, że Vanessa Kirby wygląda dobrze na pierwszym planie, a sama Burstyn byłą laureatką Oscara, to myślę, że jej nominacja jest realna. Ciągle jest jednak sporo znaków zapytania odnośnie przystępności samego filmu, którego otwiera bardzo mocna 30 minutowa scena poronienia. Ile osób nie będzie w stanie dociągnąć do napisów końcowych?

Helena Zengel, którą pamiętamy za jej wyśmienitą rolę w "Błędzie systemu", niemieckim kandydacie do Oscara, teraz została zatrudniona przez Paula Greengrassa. W jego westernie i kinie drogi "News of the World" ma zagrać porwaną dziewczynkę, którą ocali Tom Hanks. Nasuwają sie natychmiast porównania do Hailee Steinfeld i "True Grit", ale jest kilka istotnych różnic. Rola Zengel jest wręcz niema, a sam film ma kiepski buzz. W tej chwili Zengel jest w moim top5, zwyczajnie ze względu słabość kategorii.

Kto może zagrozić tej piątce? Być może Youn Yuh-jung za "Minari", zwycięzę festiwalu Sundance. Jest też Saoirse Ronan, za chłodno przyjęty lesbijski romans Francisa Lee "Ammonite". Być może Frances McDormand zaciągnie ze sobą nieprofesjonalną aktorkę Charlene Swankie ("Nomadland"). Są też Maria Bakalova ("BoratSubsequent Moviefilm") i Nicole Kidman za prawdopodobnie fatalny "The Prom".

1. Amanda Seyfried - "Mank"
2. Olivia Colman - "The Father"
3. Glenn Close - "Hillbilly Elegy"
4. Ellen Burstyn - "Pieces of a Woman"
5. Helena Zengel - "News of the World"
---
6. Youn Yuh-jung - "Minari"
7. Saoirse Ronan - "Ammonite"
8. Maria Bakalova - "Borat Subsequent Moviefilm"
9. Charlene Swankie - "Nomadland"
10. Nicole Kidman - "The Prom"

Komentarze

Popularne posty