Aktor pierwszoplanowy na Oscarach 2021: Czy Anthony Hopkins jest w stanie zatrzymać Chadwicka Bosemana?
Kategoria, którą za chwilę spróbujemy przeanalizować jest z pewnością jedną z najciekawszych na corocznej gali rozdania Oscarów. To tutaj przeważnie statuetki odbierają wielkie gwiazdy światowego kina. W ostatnich latach zwyciężyć udało się między innymi Joaquinowi Phoenixowi, Gary'emu Oldmanowi czy w końcu Leonardo DiCaprio. Mimo szalejącej pandemii i wycofaniu z wyścigu wielu filmów i w tym sezonie o Oscara powalczą duże nazwiska. Kto ma największe znaleźć się w nominowanej piątce, a kto jest w najlepszej pozycji by odebrać najcenniejszą nagrodę w Hollywood?
Przez wiele tygodni, wręcz miesięcy, za faworyta uchodził legendarny walijski aktor - Anthony Hopkins. Triumfator w tej kategorii podczas Oscarów 92' za "Milczenie Owiec", już w styczniu zebrał chyba najlepsze recenzje w swojej karierze za rolę chorego na demencję starca w "The Father". Krytycy podkreślali też, że to najlepszy film o starzeniu się i jego skutkach od "Amour" wielkiego Michaela Haneke, a Hopkins miał okazję zaprezentować całą paletę emocji. Zaraz po premierze w mroźnym Salt Lake City, jednogłośnie okrzyknięto Hopkinsa faworytem kolejnej gali oscarowej. I tak było aż do... czasu zdjęcia embarga na recenzje "Ma Rainey Black Bottom", kiedy krytykę zachwycił Chadwick Boseman i jego ostatnia rola w życiu.
Boseman, niezwykle szanowany w Stanach Zjednoczonych - ale nie tylko - aktor, odszedł z tego świata 28 sierpnia, co było wielkim szokiem dla niemal wszystkich. Tylko jego najbliższa rodzina wiedziała bowiem, że aktor od lat walczyłem z nowotworem. Dotąd najbardziej znany za rolę "Czarnej Pantery" Boseman miał fantastyczny rok 2020. Latem wystąpił u Spike'a Lee w "Da 5 Bloods" (za którego kandyduje na drugim planie), a na grudzień planowana jest światowa premiera na Netflixie "Ma Rainey's Black Bottom" gdzie ku zaskoczeniu wielu to Boseman, a nie Viola Davis wcielająca się w tytułową rolę, gra pierwsze skrzypce, a właściwie trąbkę. Bosemanowi bardzo pomoże fakt, że sam film zbiera znacznie lepsze recenzje niż oczekiwano i prawdopodobnie będzie filmem ze ścisłej czołówki w Best Picture.
Zapytacie, czemu tak szanowany aktor jak Hopkins miałby przegrać z Bosemanem, który zanim umarł, jednak nie był zbyt rozpoznawalną postacią poza USA. To prawda, że Hopkins też ma swoją narrację, w końcu dzięki wygranej stał by się aktorem, który miał najdłuższą przerwę pomiędzy zwycięstwami (21 lat), co pokazywało by jego długowieczność. Prawdą jest również, że europejska część Akademii może być bardziej przychylna Walijczykowi (wygrana na BAFTA może to potwierdzić). Jednak to wszystko prawdopodobnie nie wystarczy by przeciwstawić się ogromnemu sentymentowi i woli nagrodzenia Bosemana za jego ostatnią rolę. Warto podkreślić, że w historii oscarów mieliśmy siedem pośmiertnych nominacji i dwa zwycięstwa (Peter Finch za "Network" oraz Heath Ledger za "Dark Knight"), więc nie jest to rzecz rzadko spotykana. Ale ja bym się też kłócił, że Boseman byłby faworytem nawet gdyby dalej żył na tym świecie. Tak bardzo chwalona jest jego rola w "Ma Rainey". Oczywiście, daleka droga przed nami w tym sezonie i sporo może się zmienić. Jednak przeczucie podpowiada mi, że sentyment i miłość dla Bosemana będzie tylko rosła z tygodnia na tydzień i to wszystko skończy się klasycznym sweepem. Tak, nawet BAFTA nagrodzi czarnoskórego aktora. Zresztą, nie wyglądałoby to dobrze gdyby się wyłamali, szczególnie po zeszłorocznych #BAFTASoWhite
Kategoria jednak będzie składać się z pięciu nominowanych, a nie dwóch, więc spójrzmy kto jeszcze tutaj jest. Gary Oldman, jeszcze niedawno nagrodzony oscarem w tej kategorii za "Darkest Hour", wraca do wyścigu. Jego rola w "Manku" co prawda bez entuzjazmu, ale została przyjęta dobrze. Na wygraną szans jednak nie ma. To raczej typowa sytuacja, gdzie aktor nie może wygrać, ale i nie jest zagrożony tzw. snubem.
Jest też Delroy Lindo, dla tych oczu, absolutnie wspaniały w "Da 5 Bloods" Spike'a Lee. Krytycy też bardzo go chwalili. Największym problemem dla Lindo będzie jednak fakt, że film miał premierę tak dawno temu (czerwiec). Czy głosujący będą o nim pamiętać? Nie pomaga też dość chłodny, odbiór filmu przez zwykłych zjadaczy chleba. Wiem, że tolerancja to ostatnia wartość jaką można by przypisać przeciętnemu obywatelowi narodu polskiego (stąd panowanie autorytarnych rządów PiSu), ale średnia ocen filmu na Filmwebie woła o pomstę do nieba. Oczywiście, nie oskarżam wszystkich sceptyków "Da 5 Bloods" o rasizm. Jednak trochę już w tym, poniękad, upadającym kraju żyję i widzę, że filmy z czarnoskórymi aktorami są oceniane niesprawiedliwie nisko. Wracając jednak do nowego Lee: według mnie to wyśmienita i bardzo aktualna opowieść o pojednaniu, o braterstwie, a Lindo zasługuje na wszystkie nagrody.
Inni kandydaci do nominacji to między innymi Tom Hanks ("News of the World") który ostatnio przełamał swoją oscarową niemoc i po ponad 19 latach znowu był nominowany. Co prawda film Greengrassa to zagadka, a przecieki są takie, że to mess. Jednak Hanks ujężdżający konia i ratujący dziewczynkę brzmi jak bait, którego Akademia nie będzie w stanie się oprzeć. Mamy też Kingsley Ben-Adira za "One Night in Miami" Reginy King, Steve'a Yeuna za "Minari" - z pewnością faworyta krytyków w grudniowych rozdaniach, czy Riza Ahmeda w głośnym, dosłownie i w przenośni - "Sound of Metal".
Jak więc widzimy, kategorii nie brakuje dużych nazwisk, ciekawych ról a także reprezentacji rasowych. Skład nominacji może wyglądać różnie, ale już teraz mogę powiedzieć, że oscara wygrać mogę tylko dwie osoby: Boseman i Hopkins. Prawdopodobnie Boseman.
1. Chadwick Boseman - "Ma Rainey’s Black Bottom"
2. Anthony Hopkins - "The Father"
3. Gary Oldman - "Mank"
4. Delroy Lindo - "Da 5 Bloods"
5. Tom Hanks - "News of the World"
---
6. Kingsley Ben-Adir - "One Night in Miami"
7. Steve Yeun - "Minari"
8. Riz Ahmed - "The Sound of Metal"
9. Daniel Kaluuya - "Judas and the Black Messiah"
10. Colin Firth - "Supernova
Komentarze
Prześlij komentarz